Niedawno
rozmyślałem nad tym,
co takiego wydarza się
podczas obejmowania się.
Mężczyzna i kobieta
zwracają się ku sobie
i stają twarzą w twarz.
Mężczyzna rozkłada
szeroko ramiona
i patrzy zapraszająco,
z miłością,
na kobietę.
Naprzeciwko jest kobieta,
która również
rozkłada szeroko ramiona,
patrzy zapraszająco,
z miłością
na mężczyznę.
Zbliżają się do siebie
i obejmują czule.
Jak długo wytrwają w takim objęciu?
Tylko przez krótki czas.
Samo obejmowanie się, to za mało.
Sama relacja miedzy mężczyzną a kobietą,
nawet jeśli absorbuje wszystko tak,
jak to się dzieje podczas objęcia, to za mało.
Za mało, aby razem żyć.
Tak więc uwalniają się
z tego objęcia,
ponieważ na dłuższa metę
żadne z nich tego nie wytrzyma.
Ona robi krok w tył
i on robi krok w tył.
Potem oboje ponownie otwierają
przed sobą szeroko ramiona
i patrzą ponad partnerem
na życie jako całość.
Teraz zawierają
w swoim objęciu wiele z tego,
co ich własne
np.: rodzinę partnera,
wszystko to, co do niego należy,
ale też świat jako całość.
Ten,
który otworzył ramiona
czuje, że za nim jest
coś Większego,
co go niesie,
co za nim działa.
Tak jak i za tym,
który przed nim stoi
z otwartymi ramionami.
Potem ponownie na siebie spoglądają,
połączeni teraz z tym Większym.
Przeżywają swój związek
na innej płaszczyźnie,
która ma już inny zasięg
i inną głębię.
Obydwoje
postrzegają siebie jako tego,
który połączony jest
z czymś o wiele Większym.
Nie mają już odwagi
zachowywać drugiej osoby
tylko dla siebie – to niemożliwe.
Właśnie dlatego, że spojrzenie ich
obejmuje o wiele szersze przestrzenie,
mogą swobodnie kroczyć ku sobie,
gdyż połączeni pozostają
nie tylko ze sobą,
ale i z czymś
Większym,
co noszą w sobie.
Copyright by Bert Hellinger
Opracowanie oraz tłumaczenie: Anna Choińska